reklama
reklama

"Dla mnie to gwóźdź do trumny". Ciężko chora mieszkanka Kutna bez dostępu do darmowego leczenia

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

"Dla mnie to gwóźdź do trumny". Ciężko chora mieszkanka Kutna bez dostępu do darmowego leczenia - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
3
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
WydarzeniaPani Mariola Dobrzyńska z Kutna ciężko choruje, jest jednak osobą uśmiechniętą i pozytywną, która stara się pomagać innym będącym w podobnej sytuacji. Doradza im w wielu sprawach, dzieli się doświadczeniem i swoimi przeżyciami. Kieruje do osób, które mogą wesprzeć tych, którzy są w trudnym położeniu. Niestety, sama się w takim znalazła, bo nie może liczyć na bezpłatne leczenie swojej choroby. Nie jest jedyną osobą z naszego miasta, która odbija się od urzędowego muru. Mimo to robi wiele, by próbować go skruszyć. Jakie są kulisy tej historii?
reklama

Leczenie na koszt pacjentów. Dlaczego?

W tym tygodniu pisaliśmy o mieszkance Kutna, która zmaga się ze śmiertelną chorobą i potrzebuje naszej pomocy. U kobiety wykryto raka złośliwego jajnika.

Pani Mariola zachorowała w 2021 roku. Po leczeniu nastąpiła poprawa, a więc zakończyła się pierwsza linia leczenia.

- Ale później doszły kolejne nowotwory niezwiązane z jajnikiem. Pół roku leżałam w szpitalu, doszła też radioterapia. Jak już drugi i trzeci nowotwór zostały wyciszone na skutek półrocznego leczenia szpitalnego zostały zrobione badania PET, tomograf, biopsja – opisuje w rozmowie z nami pani Mariola Dobrzyńska.

reklama

Okazało się, że nastąpiły przerzuty z jajnika na wątrobę, otrzewną i pierś. Stało się więc jasne, że konieczna będzie kolejna chemioterapia. 

Niestety, nie wszystkie leki są refundowane w drugiej fali leczenia mimo, że w pierwszej nie trzeba było się tym martwić. Tak jest w przypadku specyfików zaproponowanych przez lekarza mieszkanki Kutna.

- Pierwsze kroki jakie podjęłam to skierowanie pisma do prezydenta Dudy w sprawie mojej i dwóch koleżanek z Kutna, które chorują na to samo i również tak jak ja są zmuszone płacić za lek, który w pierwszej fazie leczenia miałyśmy za darmo. Prezydent odpisał, że on pełni inne funkcje, więc moją sprawę pokierował do ministerstwa zdrowia – mówi nam pani Mariola.

reklama

Resort zdrowia długo nie odpowiadał. Kobieta udała się więc do parlamentarzystów. Jedynie Paulina Matysiak zdecydowała się podjąć interwencję w tej sprawie. Posłanka skierowała oficjalne pismo, które również trafiło do biur ministerstwa zdrowia.

- Do mojego biura poselskiego zgłosiły się pacjentki, które opisały swój problem związany z leczeniem nowotworu jajnika. Dotyczy on braku refundacji leku zawierającego substancję czynną bewacyzumab (biotechnologiczny lek przeciwnowotworowy – dop. red), która – według przedstawionych przez nie informacji – nie przysługuje w przypadku ponownego zachorowania, a w takiej sytuacji właśnie się znalazły. Dodają również, że wcześniej, kiedy nowotwór pojawił się po raz pierwszy, mogły korzystać z refundacji leku ze wspomnianą substancją – pisała Paulina Matysiak.

reklama

Posłanka dodawała, że kontynuacja terapii lekiem zawierającym bewacyzumab stała się dla pacjentek wręcz niemożliwa. Brak refundacji sprawia, że koszt leczenia trzeba pokryć z własnej kieszeni. 

O jakich pieniądzach mowa? Pani Mariola mówi nam, że to kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Łatwo więc dojść do wniosku, że zdecydowana większość pacjentów będących w takiej sytuacji jak pani Mariola i dwie inne mieszkanki Kutna zwyczajnie nie jest w stanie tyle zapłacić.

Jaka jest skala? Pani Mariola podaje przykład innej mieszkanki Kutna, która będąc w pierwszej fali leczenia przyjmowała co miesiąc lek o wartości około 40 tysięcy złotych przez 2,5 roku. Gdyby więc wtedy musiała sama za to płacić, musiałaby wydać wiele ponad milion złotych.

reklama

- Dlatego pragnę skierować do Pani Minister niniejsze zapytanie, aby dowiedzieć się, jak dokładnie przedstawia się sprawa dotycząca refundacji leku zawierającego tę substancję w przypadku ponownego zachorowania na nowotwór jajnika – dodawała posłanka Matysiak.

Jak do sprawy odniosło się ministerstwo? Obszernie wyjaśniono na jakiej podstawie dany specyfik jest refundowany. Oprócz tego z odpowiedzi na pytania posłanki wynika, że od listopada 2023 roku pacjentki z nawrotem choroby mają większe szanse na dostęp do refundowanej terapii bewacyzumabem. 

"Sami sobie zaprzeczają"

- Ministerstwo zwraca jednak uwagę na istotne ograniczenie. Zgodnie z kryteriami kwalifikacji do leczenia bewacyzumabem, pacjentki nie mogą wcześniej stosować tej substancji ani innych inhibitorów lub leków działających na receptor dla VEGF. To oznacza, że jeśli pacjentka otrzymała bewacyzumab w pierwszej linii leczenia, nie będzie mogła skorzystać z tej terapii w przypadku nawrotu choroby – komentowała na swojej stronie internetowej Paulina Matysiak.

Dodatkowo resort zdrowia zaznacza, że decyzja o sposobie leczenia zostaje podjęta przez lekarza prowadzącego. Ministerstwo dodaje, że to on, zgodnie z aktualną wiedzą medyczną i dostępnymi metodami, dokonuje indywidualnej oceny stanu zdrowia pacjenta i kieruje go na odpowiednie świadczenia zdrowotne.

- Oni sami sobie zaprzeczają. Piszą, że to lekarz decyduje o wyborze leku. Skoro lekarz zadecydował w moim przypadku i w przypadku dwóch moich koleżanek z Kutna, żeby wybrać ten sam lek, który miałyśmy za darmo w pierwszej fali leczenia, to czemu minister podważa kompetencje lekarza? Dla mnie ta odpowiedź jest nielogiczna. Minister podaje ceny zamienników tego leku. Tylko pytanie – jeżeli uzasadnia, że w pierwszej fali leczenia dali nam te drogie leki za darmo i one nie zadziałały, to na jakiej podstawie zadziałają w drugiej fali leczenia te tańsze zamienniki? Wiadomo, że w tej sytuacji trzeba wziąć mercedesa, nie malucha. Dla mnie to gwóźdź do mojej trumny – stwierdza nasza rozmówczyni.

- Odpowiedź Ministerstwa Zdrowia na interpelację posłanki Matysiak przynosi mieszane wieści dla pacjentek z nawrotowym rakiem jajnika. Z jednej strony, rozszerzenie wskazań refundacyjnych dla bewacyzumabu daje nadzieję na dostęp do skutecznej terapii w przypadku nawrotu choroby. Z drugiej strony, ograniczenia w stosowaniu tej substancji mogą wykluczyć część pacjentek z możliwości skorzystania z niej po raz kolejny – podkreśla biuro poselskie Pauliny Matysiak.

W Polsce jest więc grupa pacjentów, których położenie jest niezwykle trudne. Pani Mariola mówi nam o swojej koleżance, która ma podobne problemy, co ona. Ta kobieta ma czteroletnie dziecko.

Sprawa wydaje się trudna do rozwiązania. Mimo to nasza rozmówczyni zapewnia, że nie ma zamiaru odpuszczać. Próbowała nawet prosić o pomoc znanych aktorów, czy ogólnopolskie media. Póki co bezskutecznie.

- Obeszłam wszystkie biura poselskie. Tylko pani Matysiak się tym zainteresowała. Jestem jej za to bardzo wdzięczna. Na moją prośbę zwróciła się do ministerstwa. Inni posłowie niestety nie zajęli się tym tematem – mówi pani Mariola.

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo