reklama

Gość KCI: Michał Krawczyński

Opublikowano:
Autor:

Gość KCI: Michał Krawczyński - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WydarzeniaW miniony weekend w Głogowcu odbył się jubileuszowy zlot zorganizowany przez Klub Miłośników Motocykli „BSA” Kutno. Kutnowskie stowarzyszenie w tym roku obchodzi dwudziestolecie istnienia. Z prezesem klubu, Michałem Krawczyńskim, rozmawia Łukasz Janikowski.

Ł.J.: W tym roku wasz klub obchodzi dwudziestolecie istnienia, dopiero odbył się jubileuszowy zlot, na który przyjechali goście z całej Polski. W chwili obecnej działacie bardzo prężnie, jesteście wizytówką miasta. A jak zaczęła się ta cała historia z motocyklami? Skąd pomysł na klub?

Michał Krawczyński: Pierwszy motocykl kupiłem w 1978 roku, był to AVO Simson 425 s. Od tego czasu przez mój garaż przewinęło się gdzieś 50-60 motocykli. Samych BSA miałem z piętnaście. Skąd akurat zainteresowanie motocyklami? „Angole” to najlepsze motocykle. W tamtych czasach nie było innych maszyn do konkretnej jazdy. Klub powstał w tym garażu, przy którym rozmawiamy. Na poważnie motocyklami zajmowaliśmy się od 1980 roku, środowisko motocyklowe się rozrastało, w końcu w Kutnie było całkiem sporo maszyn. Postanowiliśmy się zorganizować. Byliśmy pierwszym klubem w Polsce powstałym niezależnie od PZMOT. Warto wspomnieć, że w Kutnie pierwszy klub motocyklowy powstał już w 1927 roku. Nieskromnie powiem, że wpisujemy się w kilkudziesięcioletnie tradycje sportu motorowego w Kutnie. Martwi nas tylko postawa naszych władz. Przez dwadzieścia lat nie dostaliśmy kawałka miejsca na lokal dla klubu. Nasza siedziba nadal mieści się w garażu na Matejki 30. Pierwszym ludzkim odruchem ze strony władz był okolicznościowy list od starosty Doroty Dąbrowskiej na dwudziestolecie klubu. Nie będę już mówił, ile lat szukałem miejsca na organizację zlotów... Miasto delikatnie mówiąc traktuje nas po macoszemu.

Ł.J.: Skąd brali się członkowie?

M.K.: Garaż był otwarty, ciągle ktoś tam grzebał, a ludzie przyjeżdżali do nas na przykład w poszukiwaniu części. W klubie było wielu zawodowych mechaników, większość napraw, części wykonywało się wtedy samemu, rynek był jaki był. Pomagaliśmy sobie nawzajem, jeździliśmy w poszukiwaniu części. Ciężko było coś zdobyć, a to były czasy, kiedy każdy sam sobie szykował motor. Ludzie przychodzili i odchodzili, ale część z nich zostawała. Wiedza, którą zdobywaliśmy, została w mieście – dziś w Kutnie mamy trzy firmy motocyklowe, które są szeroko znane. W środowisku Kutno to miejsce, gdzie po prostu są motory. I ludzie, którzy są ich pasjonatami.

Ł.J.: Co trzeba zrobić, by stać się członkiem klubu BSA?

M.K.: Klub to grupa przyjaciół, którzy ze sobą jeżdżą, wspierają się. Nieważne, kto czym jeździ. Trzeba być wolnym, dzikim i swobodnym. Wielu z obecnych członków znałem jeszcze jako dzieci, bo jeździli ze mną ich ojcowie. Teraz trochę ich wychowujemy, bo jesteśmy starszymi panami i po prostu wiemy o życiu nieco więcej. Zanim kogoś przyjmiemy, musimy go poznać, zobaczyć, jakim jest człowiekiem. Taki termin trwa minimum pół roku, a nie każdy go przechodzi. Jesteśmy męskim, szowinistycznym towarzystwem, które rządzi się swoimi prawami. Zmartwię płeć piękną – panie raczej nie mają szans.

Ł.J.: Jubileuszowy zlot minął, odwiedziło was prawie trzystu motocyklistów... Jak wrażenia?

M.K.: Jeszcze mam zdarte gardło. Taki zlot to ciężka praca dla organizatorów. Dlatego pragnę podziękować wszystkim tym, którzy pomagali: członkom klubu za wykonaną pracę i wkład, jaki wnoszą w to wszystko, Krzyśkowi Marciszewskiemu, który zawsze chętnie nas przyjmuje, naszym sponsorom, firmom Exdrob, Nijhoff-Wassink, Elektron, Drukarni „Eska”, firmie Stalmot i innym ludziom, którzy pomagają nam w najróżniejszy sposób.

Ł.J.: Dziękuję bardzo za rozmowę.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE