reklama
reklama

Ł. Wójcik podsumowuje swój udział w Mistrzostwach Świata. "Mimo niepowodzenia jestem podbudowany" [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia Rozgrywane na Węgrzech Szybowcowe Mistrzostwa Świata przeszły do historii. Wystartował w nich szybownik z Kutna - Łukasz Wójcik. Nie były to dla niego łatwe zawody, mimo to sportowiec z optymizmem patrzy w przyszłość.
reklama

Łukasz Wójcik reprezentował Polskę w klasie Open. W klasie 18-metrowej nasz kraj reprezentowali Tomasz Rubaj i Zdzisław Bednarczuk, a w klasie 20-metrowej Jakub Barszcz i Łukasz Kornacki.

Łukasz Wójcik stawał na podium w czterech ostatnich konkurencjach Mistrzostw Świata. W ostatniej z nich nie pozostawił złudzeń innym zawodnikom, wygrał pewnie i z dużą przewagą.

- Ostatnie dni mocno mnie podbudowały. Wydawało mi się, że jestem dobrze przygotowany do tych zawodów, znam szybowiec i teren, w którym mieliśmy latać. Jednak tuż przed zawodami wycofuje się mój partner, a po przyjeździe okazuje się, że mam problemy z bateriami, które padają mi w trakcie lotów. W drugim locie zmusiły nawet do zawrócenia na lotnisko (wszak EB ma elektrycznie chowane podwozie i lądowanie bez oznacza na pewno wyeliminowanie się z zawodów). W trzecim locie dekoncentrują mnie na tyle, że w trzecim dniu podczas lądowania (niefortunnie wyłożonego z dość silnym wiatrem), wpadam w dziurę (bardzo nierówne lotnisko) i wykręcam cyrkiel 180° zahaczając lewym skrzydłem o ziemię – relacjonuje na facebooku Łukasz Wójcik.

Szybowiec został uszkodzony, do zawodów pozostały dwa dni. Trzeba było szybko działać, by chociaż móc myśleć o lataniu.

- Całe szczęście z pomocą przychodzi Tomek Rubaj. Tylne, chowane kółko wygląda najgorzej. Wygiął się widelec, który trzyma koło. Przy próbie wyprostowania pęka. Jestem w dużym stresie, muszę o wszystkim powiedzieć właścicielowi, który bardzo dba o ten szybowiec. Wizja kosztów nie napawa optymizmem. Uszkodziło się także kółko podskrzydłowe, osłonki napędów i taśma zygzak. Reszta wygląda dobrze. Francois znosi to jakoś, a następnego dnia rano dzwoni, że wpadł na szalony pomysł, żeby wsiąść do samolotu i przywieźć mi zapasowe, stałe koło, którego zapomnieliśmy zabrać z Holandii – opisuje szybownik.

Wszystkiego zdecydowanie nie ułatwiał brak ekipy technicznej, ale ostatecznie szybowiec naprawiono. Potem, jak dodaje Ł. Wójcik:

- Dwa dni stresu powodują spadek odporności, łapię infekcję zatok, która dokucza mi w pierwszym tygodniu zawodów. Latanie z taką przypadłością nie jest komfortowe. Przez pierwsze dni jest nieźle, nie tracę zbyt wiele punktów do rywali. W piątej konkurencji przy wietrze 45-50 km/h odchodzę pierwszy, gdyż po południu według prognoz pogoda ma się diametralnie pogarszać. Zabieram się ze 160 metrów! Mam sporo szczęścia w przeciwieństwie do obrońcy tytułu Sommera, który odpala silnik tuż po odejściu. Z problemami, omijając obszary z rozlanymi chmurami, powoli podążam do przodu. Za mną nikogo, więc myślę, że jest dobrze. Lecę niestety asekuracyjnie i niezbyt szybko. Pełen szczęścia dolatuję do lotniska tuż przed dużą łachą zachmurzenia. Konkurenci okazuje się, że odchodzą 1-1,5 h po mnie i robią prędkości po 10-15 km/h szybsze! Tracę tym razem sporo bo 200 punktów

Kolejnego dnia Łukasz podjął ryzyko i odszedł jako ostatni. Planował pięć minut po wszystkich, ostatecznie udało się to dopiero 10 minut później. Prognozy pogody nie sprawdziły się i pogoda zamiast się poprawiać, robiła się coraz gorsza. 

- Moja całkiem niezła prędkość kończy się odpaleniem silnika i ostatnim miejscem w konkurencji. Dramat! Kilka lat przygotowań, ciężkiej pracy i nagle wypadam z gry o medale. Jestem podłamany ale dzięki wsparciu Liliany (żona Ł. Wójcika – dop. red.) i reszty ekipy staram się o tym nie myśleć – podkreśla sportowiec.

Następnego dnia Łukasz wykonał swój najlepszy lot, potem – jak napisał – zaczął latać jak automat i do końca zawodów wykręcał coraz lepsze prędkości, by ostatecznie zakończyć swój udział w Mistrzostwach triumfem w ostatniej konkurencji.

- Mimo niepowodzenia i wyniku (10-te miejsce) poniżej oczekiwań, jestem mocno podbudowany. Mam pewne przemyślenia co zrobić aby w przyszłym sezonie nie powtórzyć błędów z tego roku. Miałem okazję latać cudownym szybowcem (dzięki Francois!), moja cała rodzina dzielnie mnie wspierała, a sponsorzy umożliwili zrealizowanie ambitnego planu treningowego – podsumowuje Łukasz Wójcik.

Dodajmy, że całkiem niedawno przeprowadziliśmy długi wywiad z Łukaszem, którym może przeczytać W TYM MIEJSCU.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama