reklama

Okiem reportera: Niepełnosprawni - ludzie drugiej kategorii?

Opublikowano:
Autor:

Okiem reportera: Niepełnosprawni - ludzie drugiej kategorii? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WydarzeniaMimo swojej niepełnosprawności, chcą żyć samodzielnie i nie przysparzać nikomu kłopotów. Jak się okazuje, na każdym kroku spotykają poważne trudności w poruszaniu się po Kutnie. Przeszkody, które są prozaiczne dla przeciętnego mieszkańca, uniemożliwiają inwalidom załatwianie podstawowych spraw.fot. Zdaniem Wojciecha Michalaka większość obiektów w Kutnie jest nieprzystosowanych dla osób niepełnosprawnych

Pan Henryk od dwóch lat porusza się z pomocą kul. W miniony piątek na ręce prezydenta Kutna złożył pisemną skargę. Pierwszą poruszoną kwestią jest fragment ulicy Szaloma Asza, łączący ul. Królewską z ul. Zamenhofa. Dla pana Henryka poruszanie się tą ulicą jest niemożliwe z uwagi na brak barierek przy schodach. Na całej długości trasy są też aż cztery komplety stopni. – Najgorzej jest teraz, w okresie jesienno – zimowym, kiedy jest mokro i ślisko. Na moje telefony w tej sprawie nie było żadnej reakcji i tak trwa to do dnia dzisiejszego. W Urzędzie Miasta kierowano mnie od jednego do drugiego wydziału i nic – mówi pan Henryk.

Zdaniem innego niepełnosprawnego, Wojciecha Michalaka, wiele miejsc publicznych w Kutnie jest albo kompletnie nieprzystosowanych do potrzeb niepełnosprawnych, albo ewentualne podjazdy są wykonane nieudolnie. Poruszanie się za pomocą kul sprawia mu duży problem, stąd chcąc wyjść na zewnątrz, musi korzystać z wózka. Na pierwsze miejsce „czarnej listy” powędrował Kutnowski Dom Kultury. – Nie wjadę nawet na parter. W KDK odbywa się wiele imprez, znajduje się też jedyne kino w mieście. Człowiek też chciałby czasem obejrzeć jakiś film – mówi. Drugą pozycję zajmuje jedyny szalet miejski, zlokalizowany na Placu Piłsudskiego. Długie i strome schody w dół to dla pana Wojciecha bariera nie do przebycia.

Z centralnego skweru Kutna kierujemy się więc na ulicę Królewską, przy której zlokalizowanych jest kilkadziesiąt sklepów, salonów, banków i punktów kredytowych. – Praktycznie wszędzie jest przynajmniej jeden stopień do pokonania. Nie wjadę tam wózkiem. Banki w większości też są nieprzystosowane – żali się pan Wojciech. Jego zdaniem, nawet cyrkowiec nie dałby rady sam wjechać do banku PKO przy tak stromych schodach, nawet mimo obecności barierki. – To jest wyrzucanie pieniędzy w błoto. W większości obiekty w Kutnie są modernizowane tylko na pokaz – dodaje.

Lepiej przystosowane są kutnowskie urzędy. – Przy Urzędzie Miasta, Starostwie Powiatowym, Urzędzie Skarbowym i poczcie głównej są podjazdy z barierkami, nie ma problemu – mówią zgodnie. Pan Wojciech zauważa: – Na parter Urzędu Miasta wjadę bez problemu, a potem zawsze ktoś do mnie zejdzie, jeśli jest taka potrzeba. Również poruszanie się po kutnowskim SPZOZ nie stanowi dla obu panów kłopotu.

Obaj panowie są zmotoryzowani. W wielu punktach miasta znajdują się specjalnie wyznaczone miejsca parkingowe. „Koperty” są jednak nagminnie zajmowane przez osoby w pełni sprawne. – Szczególnie dotyczy to miejsc przy szpitalu, ul. Teatralnej oraz na ul. Cmentarnej. Nie ma żadnej kontroli parkujących tam samochodów ze strony Straży Miejskiej, jak i policji – twierdzi pan Henryk. W swoim piśmie do prezydenta poruszył on również kwestię organizacji ruchu w Święto Zmarłych. – Najwygodniej władzom Kutna było zamknąć dojazd do cmentarza, w tym do miejsc dla niepełnosprawnych i przeznaczyć je na miejsca handlowe. W dniu 1 i 2 listopada w ogóle nie mogłem dostać się na cmentarz, by odwiedzić groby najbliższych mi osób – przekonuje.

Problemem jest również parkowanie pod własnym blokiem. – Zatrzymuje się tuż przed swoją klatką. Prosiłem Pioniera, by wyznaczył mi „kopertę”. Takie miejsce zostało wyznaczone kilkanaście metrów dalej, bez mojej wiedzy. Wystarczy więc, że odjadę sprzed klatki, by ktoś legalnie zajął mi miejsce. O postawieniu prostego blaszanego garażu, żeby samochód nie przymarzał, nie było już w ogóle mowy, a ja pytam: co to za problem? – dodaje.

Pan Wojciech jest wielkim miłośnikiem sportu. Potwierdzają to liczne medale zdobyte na Mistrzostwach Polski, zgromadzone w jego pokoju. – Wyczyniam cuda na wózku. Uwielbiam pływać. Nie ma jednak lokalnego związku sportowego przeznaczonego dla nas. Dopóki człowiek jest czynny, jest dobrze. Potem traci się formę, rośnie brzuch. Bardzo bym chciał jeszcze popływać na basenie przystosowanym dla takich, jak ja – mówi.

Inwalidzi są w wielu przypadkach zmuszeni do korzystania z pomocy drugiej osoby. – Ponad 40% przechodniów jest skłonnych pomóc. Generalnie jednak ludzie są zimni. Na Zachodzie panuje całkiem inne podejście. Tam nie zdążyłem jeszcze podjąć decyzji, a już ktoś spieszył z pomocą – mówi pan Wojciech. Obydwaj panowie boją się też zwracać innym jakąkolwiek uwagę w razie niewłaściwego postępowania. – Kiedyś zostałem uderzony przez kierowcę busa po tym, jak mu powiedziałem, że zaparkował w miejscu dla niepełnosprawnych, przewróciłem się i złamałem rękę – żali się pan Henryk. – Ktoś stale przecina opony w moim samochodzie. Będę musiał go sprzedać, bo to nie ma dalszego sensu – mówi pan Wojciech.

Bohaterowie tego reportażu mówią, że chcą być w maksymalnym stopniu samodzielni i niezależni. – Staram się samodzielnie dokonywać wszelkich zakupów oraz załatwiania innych codziennych spraw – potwierdza pan Henryk. – My nie chcemy, by ktoś dawał nam coś za darmo, nie chodzimy po domach opieki społecznej. Ja od państwa nic nie chcę. To są tylko podstawowe sprawy, które nas bolą. Czuję się jak człowiek drugiej kategorii – mówi pan Wojciech. Czy mogą więc liczyć na to, że ich potrzeba godnego życia zostanie faktycznie dostrzeżona?

Piotr Horzycki

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE