reklama
reklama

Zabijali dzieci dla przyjemności, wśród ofiar Władzia i Krzyś z Kutna. Tych seryjnych morderców bała się cała Polska

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia Mordowali i gwałcili z zimną krwią, nie wykazywali skruchy, a pytani o motywy zbrodni odpowiadali, że po prostu sprawia im to przyjemność. Ferdynand Grüning i Tadeusz Kwaśniak w sumie skrzywdzili lub odebrali życie co najmniej kilkunastu dzieciom. Jednymi z ofiar seryjnych morderców byli m.in. 9-letnia Władzia i 7-Krzyś z Kutna. Jak doszło do tych wstrząsających zbrodni? Kim byli zwyrodnialcy, przed którymi drżała cała Polska?
reklama

"Ręcznikowy dusiciel"

 

Jest 6 czerwca 1990 roku. Około godz. 15.00 mama Krzysia wraca do mieszkania. Zamiast ciepłego uśmiechu syna, wita ją widok chłopca leżącego na brzuchu ze związanym na szyi mokrym ręcznikiem. 7-latek nie żyje. W łazience kobieta dostrzega wypisane szminką na lustrze "Zemsta". Z mieszkania zniknęły pieniądze, złota obrączka, kosmetyki, kurtka, a nawet kanapki przygotowane dla Krzysia. 

Tego samego dnia w Kutnie, między godziną 7.15 a 7.50, policjanci otrzymali zgłoszenia dotyczące zaczepiania chłopców idących do szkoły. Świadkowie zeznają, że tuż przed godz. 8.00 Krzyś i pewien mężczyzna skierowali się w stronę mieszkania. Nieznajomy to Tadeusz Kwaśniak (ur. w 1951 r.) - "Ręcznikowy dusiciel". 

Krzyś z Kutna nie był jedynym dzieckiem, które skrzywdził Tadeusz Kwaśniak. Pierwszego usiłowania morderstwa dokonał 20 kwietnia 1990 w Bytomiu. 10-letni chłopiec przeżył tylko dlatego, że udawał martwego. 7 maja 1990 w Radomiu "Ręcznikowy dusiciel" dopiął już swego i zamordował innego 10-latka. 24 maja 1990 we Wrocławiu dopuścił się próby morderstwa i gwałtu na 11-letnim chłopcu, a 31 maja 1990 w Szczecinie dokonał kolejnego morderstwa, tym razem na 9-latku. Po zbrodni dokonanej w Kutnie 6 czerwca, dopadł następną ofiarę. 18 czerwca 1990 w Oławie zamordował kolejnego 9-letniego chłopca. 

Zwyrodnialec uderzył ponownie po kilku miesiącach przerwy. 26 lutego 1991 na poznańskich Ratajach dokonał morderstwa na 12-latku, a 7 marca 1991 we Wrocławiu zgwałcił innego chłopca. W międzyczasie stworzono portert psychologiczny mordercy, a całą sprawę nagłośniono w programie telewizyjnym "997".

18 kwietnia 1991 Tadeusz Kwaśniak znów zaatakował, na szczęście chłopiec przeżył. Ostatecznie mordercę dzieci zatrzymano w Poznaniu, po tym, jak policja otrzymała zgłoszenia o mężczyźnie zaczepiających chłopców idących do szkoły. Podczas przesłuchań Kwaśniak przyznał się do zabójstw w Oławie, Kutnie, Szczecinie, Radomiu i Poznaniu, do usiłowań zabójstw w Bytomiu i we Wrocławiu oraz do gwałtu w Sosnowcu. Przyznał się także do kilkudziesięciu kradzieży mieszkaniowych. 24 lipca 1991 "Ręcznikowy dusiciel" powiesił się na bandażu w więziennej celi. 


"Wampir z Łodzi"


17 października 1938 roku do drzwi domu sołtysa wsi Kościuszków (dzisiejsze rejony ul. Północnej w Kutnie) zapukał nieznajomy mężczyzna. Szukał noclegu. Przedstawił się jako 53-letni wędrowny blacharz, Ferdynand Grüning z Łodzi. Sam sołtys nie ugościł przybysza, za to polecił mu, by ten udał się do zagrody rolnika Antoniego, po drugiej stronie osady.

Mężczyzna nie znał drogi, ale w domu sołtysa przebywała wówczas, mieszkająca po sąsiedzku, 9-letnia Władzia Bagrowska. Rodzice wysłali dziewczynkę po mleko, ta chętnie zgodziła się zaprowadzić nieznajomego do domu rolnika, Antoniego. Trzy godziny później gospodarza zerwało z łóżka głośne dobijanie się do drzwi. Obudził go sąsiad, ojciec Władzi, który przybył wraz z sołtysem. Bargrowski był mocno zaniepokojony, gdyż dziewczynka nie wróciła na noc do domu.

Antoni przyznał, że ugościł wędrownego blacharza. Zaprowadził go do stodoły i pozwolił spać na sianie. Opowiadał, że widział jak nieznajomy obmywa ręce z krwi, jednak ten tłumaczył, że się skaleczył.

Gospodarz wraz z sołtysem i ojcem Władzi udali się do stodoły, gdzie zastali śpiącego podróżnego. Był wściekły, że go obudzono, a na pytania o dziewczynkę, udawał, że nic mu na ten temat nie wiadomo. Mężczyźni zaprowadzili więc blacharza na posterunek policji, gdzie ostatecznie przyznał się do winy.

Grüning zeznał, że zgwałcił Władzię, po czym zaprowadził ją w polę i zadźgał nożyczkami. Później wrócił jeszcze na miejsce mordu, wykorzystał zwłoki dziewczynki i zakopał. Policja wydobyła ciało spod ziemi. Było zmasakrowane, odkryto na nim 13 ran kłutych. Jak się okazało, Władzia była ostatnią ofiarą "Wampira z Łodzi". Na swój niechlubny przydomek pracował od lat. 

Jego pierwszy konflikt z prawem miał miejsce w 1914 roku w Łodzi, kiedy to został aresztowany i oskarżony o gwałt na 6-letniej dziewczynce. Groziła mu bardzo surowa kara, lecz plany łódzkiej prokuratury pokrzyżował wybuch pierwszej wojny światowej. O poczynaniach Grüning w trakcie wojny niewiele wiadomo. Ponownie przypomniał o sobie w sierpniu 1926 roku, kiedy to zgwałcił, po czym zamordował 7-letnią dziewczynkę. Policja szybko wykryła sprawcę i skazała na dożywocie. Niestety, i tym razem zbrodnia uszła mu niemal na sucho. W 1932 roku ogłoszono bowiem amnestię dla więźniów, w wyniku czego wyrok Grüninga zmniejszono z dożywocia do dwunastu lat. Mało tego, zwyrodnialec z więzienia wyszedł już w kwietniu 1934 roku, gdyż otrzymał dwumiesięczną przepustkę w celu podleczenia chorych oczu. "Wampip" nie przegapił okazji do kolejnego ataku. 

30 maja 1934 roku, w trakcie swojej pieszej wędrówki po wsiach, blacharz dotarł do Zgierza. Przy ul. Aleksandrowskiej zauważył grupkę chłopców, grających w piłkę. Grüning usiadł na kamieniu i przyglądał się dzieciom, a po chwili zawołał jednego z chłopców, oferując parę groszy za odpowadzenie do tramwaju. Gdy ten odmówił, blacharz zawołał drugiego z nich, 11-letniego Józia. Chłopiec przystał na propozycję i na długo słuch o nim zaginął. Po sześciu tygodniach pod Zgierzem jeden z rolników znalazł ludzkie szczątki. Obok nich znajdowała się czapka z napisem: Józef Chodobiński, klasa IV.

Już kilka dni później Grüning, jak gdyby nigdy nic, wrócił do więzienia. Opuścił je wiosną 1938 roku, a swoją obecność w wolnym świecie zaznaczył kolejną zbrodnią, mordując 11-letnią dziewczynkę. Jej tożsamości nigdy nie udało się ustalić.

Serię bestialskich mordów "Wampir z Łodzi" zakończył w Kutnie. Dowody pozwalały oskarżyć go jedynie o zbrodnie, do których sam się przyznał: morderstwo 11-letniego Józefa spod Zgierza i 9-letniej Władysławy spod Kutna, a także usiłowanie zabójstwa 8-letniej Lucyny z Piotrkowa. Akt oskarżenia obejmował także trzy gwałty ze szczególnym okrucieństwem. Za każdą z tych zbrodni Ferdynand Grüning  został skazany na karę śmierci przez powieszenie.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama