Przed samym sądem okazało się jednak, że pojawił się kolejny problem. Wózek inwalidzki, którym na co dzień porusza się Jan Śliwiński popsuł się. Niepełnosprawnego mieszkańca Kutna na rozprawę zawiózł pracownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
- Chyba się spóźnimy, bo okazuje się, że w sądzie też nie ma wózka inwalidzkiego. Z tego co udało nam się ustalić wynika, że pracownicy sądu wniosą go na rozprawę na ... krzesełku obrotowym - mówi Franciszek Sikorski, pracownik MOPS.
Lekarz nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. Twierdzi, że ludzie imają się różnych "sztuczek" byle tylko odwlec termin rozprawy.
- Za pierwszym razem zwolniłem tego pana z rozprawy, ale teraz postanowiłem inaczej, ponieważ porusza się w domu normalnie. Całą sprawę uzgodniłem z sądem i dlatego też wydałem taką opinię - tłumaczy Jerzy Gołąb, lekarz sądowy. - Zaznaczyłem jednak wyraźnie, że do sądu pan Jan Śliwiński może przyjechać transportem sanitarnym z opiekunem. Tak też się stało.