reklama

Dziki i ludzie

Opublikowano:
Autor:

Dziki i ludzie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WydarzeniaMieszkańcy okolic Krzewia, w gminie Krośniewice mają nie lada problem. W tym roku w lesie w Krzewiu znacznie wzrosła populacja dzików. Zwierzęta niszczą pola, a większość osób z tamtego regionu żyje z uprawy ziemi. Sprawą zajęło się Koło Łowieckie „Rogacz”, odpowiedzialne za populację dzików w tym rejonie. Problem tkwi jednak w tym, że myśliwi są ograniczeni prawem, mieszkańcy nie chcą już czekać, a stosowane wcześniej środki zapobiegawcze nie przynoszą oczekiwanych rezultatów.

Najbardziej zagrożone miejscowości to te przylegające do lasu w Krzewiu, m.in.: Marynin, Wola Noska, Nowe, Krzewie - Dziki wychodzą z lasów, wchodzą na pola – mówią sfrustrowani rolnicy - Przy takiej populacji dzików wszelkie uprawy są zagrożone, ja straciłem już kilka hektarów zasiewów – mówi Andrzej Bogusławski z Krzewia – Jeśli nie będę uprawiał ziemi, nie będę egzystował– dodaje.

Myśliwi z Koła Łowieckiego „Rogacz", próbowali już kilku rozwiązań. Dwaj mieszkańcy, którzy odnieśli najbardziej dotkliwe szkody, otrzymali elektryczne pastuchy, na polach został „zamontowany” specjalny środek, którego zapach ma odstraszać zwierzynę, a mieszkańcy sami pozakładali na polach „zabezpieczenia” z drutów i butelek. Wszystkie te zabiegi wydają się jednak nie wystarczające. W tym roku mieszkańcy stracili już kilkadziesiąt hektarów zasiewów, jednym z najbardziej poszkodowanych jest mieszkaniec Pawlikowic, Andrzej Pabin, który stracił około 20 hektarów zasiewu.

- Problem wystąpił w ubiegłym roku, w tej chwili możemy odstrzelić sześć dzików, za wyjątkiem loch – mówi sekretarz Koła Łowieckiego „Rogacz”, Jerzy Pietruszka - Jeśli dzików nadal będzie dużo wystąpimy o kolejny odstrzał – dodaje. Zdaniem J. Pietruszki - dzików maksymalnie może być ponad dwadzieścia sztuk, tej opinii nie potwierdzają jednak rolnicy, którzy liczą, że zwierząt jest około 40. Władze koła łowieckiego zapowiadają również, że wszyscy, którzy poniosą szkody i zgłoszą je, mogą liczyć na rekompensatę finansową – Tu chodzi o szybką interwencję, bo żadna rekompensata nie zwróci tych szkód – twierdzi A. Bogusławski.

Niektórzy z rolników boją się również o swoje zdrowie – Dziki podchodzą pod domostwa, Pana Andrzeja nawet pogoniły, gdy w nocy wybrał się z synem na obchód pola– mówi Robert Abramowicz, który ma pole w Nowym Probostwie - Całe szczęście, że byli samochodem i w porę zdążyli uciec– dodaje.

W ubiegły piątek (27 kwietnia) doszło do spotkania przedstawicieli koła łowieckiego, rolników i władz miasta, na którym podjęto pewne kroki, mające przeciwdziałać temu problemowi. Zdaniem Andrzeja Bogusławskiego, na razie nie jest źle – Pastuchy działają, zasiałem kukurydzę i dziki nie przyszły. Myśliwi odstraszają również zwierzynę i czynią nocne dyżury – mówi.

Problem cały czas jest jednak nierozwiązany – Tylko dwie osoby mają zamontowane pastuchy, a całego terenu ogrodzić się przecież nie da – twierdzi delegat do Izby Rolnej Województwa Łódzkiego, Tomasz Walczewski.

Rolnicy cały czas obawiają się, że dziki przepędzone z jednego miejsca przeniosą się w inne, a jak będą bardzo głodne, to przy tak wysokiej populacji nie pomogą nawet pastuchy. Konieczny jest więc odstrzał części zwierząt, co zresztą zapowiadają myśliwi.

- Trzeba raz na zawsze zlikwidować ten problem, bo jak będą już plony to będzie jeszcze gorzej – mówi jeden z rolników. Za około dwa tygodnie burmistrz Krośniewic, Barbara Herman podsumuje akcję myśliwych i oceni postępy w tej sprawie, w innym przypadku zgodnie z zapowiedzią, podejmie radykalne kroki.

foto: Andrzej Bogusławski i delegat do Izby Rolniczej Województwa Łódzkiego, Tomasz Walczewski. Robert Abramowicz pokazuje pole zniszczone przez dziki.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE