Pytanie o Pałac Saski padło w trakcie ubiegłotygodniowej konferencji prasowej dotyczącej spraw bieżących w Kutnie.
Prezydent Kutna Zbigniew Burzyński mówił, że przedłużona umowa dot. odrestaurowania Pałacu Saskiego obowiązuje do końca września. Miasto liczy, że do tego czasu wykonawca zakończy część budowlaną. Potem będzie czas na odbiory, które będą skomplikowane i mogą się przeciągać.
- Mamy sygnały, że odbiory – szczególnie konserwatorskie – będą prowadzone przez specjalistów różnych branż. Nie będzie tak, że przyjadą jednym autokarem i wszystko od razu zrobią – mówił Zbigniew Burzyński.
Z kolei udostępnienie Pałacu Saskiego zwiedzającym nastąpi po około sześciu miesiącach. Tyle czasu potrzebują pracownicy Muzeum Regionalnego do przygotowania ekspozycji. Prezydent mówił, że zwiedzanie Pałacu Saskiego być może będzie możliwe w maju 2023 roku.
- To wielowątkowa inwestycja. Pojawiają się problemy, które trzeba rozwiązać, przyjeżdża jeden, drugi, trzeci profesor, albo służby konserwatorskie i dlatego tak przedłuża się to w czasie. Założenia były inne, ale to jednostkowa rzecz, unikalna w skali Polski, więc wymaga to wiele pracy i zaangażowania. Wymaga to więcej wysiłku, niż się nam wydawało – zauważał wiceprezydent Kutna Jacek Boczkaja.
Jeśli chodzi o koszty – początkowo zakładano, że wartość całej inwestycji zamknie się w kwocie około 17 milionów złotych, część środków miało pokryć dofinansowanie, które niestety przepadło z uwagi na zbyt małą zawartość tzw. substancji zabytkowej w rewitalizowanym obiekcie. Potem kosztorys rósł i jak mówił prezydent na dziś w budżecie tej inwestycji są 34 miliony złotych. Możliwe, że ta kwota wzrośnie.
- Wykonawca chce waloryzacji, zresztą chyba słusznie. Koszty niektórych materiałów są bardzo duże, toczymy rozmowy. Inspektorzy sprawdzają, jak te ceny wyglądały w kosztorysach, a jak obecnie. Sami wiecie, że to nie jest waloryzacja 5-10 proc – podkreślał prezydent.
Dodał, że ceny niektórych materiałów np. drewna wzrosły o około 100 proc. Wartość elementów wykończeniowych również poszybowała w górę.
- Prawo zamówień publicznych dopuszcza sytuacje, gdzie jest ponadwymiarowy wzrost cen i kosztów pracy. Zwyczajowo jest tak, że wykonawca ma sobie wkalkulować planowaną inflację, ale jeżeli inflacja była na poziomie dwóch albo trzech punktów, a dzisiaj jest piętnastu, to nikt nie był w stanie tego przewidzieć. W takich sytuacjach ryzyko jest dzielone między wykonawcę i zamawiającego. Jesteśmy zobligowani, żeby część z tych kosztów pokryć, musi być w tym wszystkim jakaś uczciwość. Nie ukrywam, że rozmowy są bardzo trudne, bo o pieniądzach zawsze się trudno dyskutuje, ale jesteśmy po to, żeby pieniądz publiczny był wydawany w racjonalny sposób. Ale nie może być też tak, że ktoś zbankrutuje na budowie, dokładał własne środki, bo coś się wydarzyło – zaznaczał Jacek Boczkaja.
Wiceprezydent mówił, że na przebieg realizacji inwestycji wpływ ma również sytuacja na świecie – wojna na Ukrainie i pandemia, a także wspomniana już galopująca inflacja.
- Nikt nie mógł tego przewidzieć i w takich przypadkach waloryzacja jest dopuszczalna i mówiąc uczciwie konieczna, to ryzyko musi być podzielone – kończył J. Boczkaja.
W galerii aktualne zdjęcia z Pałacu Saskiego i wizualizacje tego, jak to miejsce będzie wyglądało po otwarciu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.