reklama

Poszybował po Złotego Cumulusa. Wywiad z Łukaszem Wójcikiem

Opublikowano:
Autor:

Poszybował po Złotego Cumulusa. Wywiad z Łukaszem Wójcikiem - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WydarzeniaŁukasz Wójcik, kutnianin, zawodnik Gliding Team Klinika Kolasiński, członek Aeroklubu Włocławskiego, w powietrzu spędził ponad 2300 godzin, przelatał ponad 100 000 km, jest ósmy w Światowym Rankingu Pilotów Szybowcowych FAI, a drugi w jego polskim odpowiedniku, siedmiokrotny Sportowiec Roku Ziemi Kutnowskiej. Na swoim koncie ma już 2 tytuły Mistrza Europy, 4 medale Mistrzostw Europy, 2 medale Mistrzostw Świata, 2 tytuły Mistrza Polski, 7 medali Mistrzostw Polski, a w niedzielę zwyciężył w plebiscycie Cumulusy. W rozmowie z nami mówi o swoich początkach w powietrzu i wyzwaniach w nadchodzącym sezonie.

Czy pamięta Pan swój pierwszy kontakt z maszynami latającymi? Czy sklejał Pan np. modele samolotów jako dziecko?

Moja historia z lotnictwem zaczęła się bardzo wcześnie. Będąc małym dzieckiem jeździłem z rodzicami i bratem na lotnisko i podziwiałem, jak tata wzbija się w powietrze. Latał szybowcami oraz aktywnie uprawiał modelarstwo lotnicze. Ja również uczęszczałem do modelarni i budowałem własne modele. Jako mały chłopiec startowałem w zawodach latawcowych oraz modeli swobodnie latających. Sklejałem także modele plastikowe i kartonowe, które dawniej były niezwykle popularne.

Jak wyglądał Pana pierwszy lot w przestworzach?

Mój pierwszy lot na szybowcu wykonałem oczywiście z tatą. Było to dla mnie niezwykłe przeżycie, byłem absolutnie zafascynowany widokami, które ujrzałem. Z tego lotu jednak najbardziej utkwił mi w pamięci fakt, iż po około pół godziny lotu poczułem się niedobrze i musieliśmy lądować. Chciałem wtedy zapisać się na kurs szybowcowy, dlatego nie było to miłe wspomnienie. Później przez dłuższy czas obawiałem się, czy nie będę miał podobnych problemów, ale jak się okazało nie miało to żadnego znaczenia w przyszłości i nigdy się to nie powtórzyło.

Jaka jest różnica między szybowaniem a lataniem? Dlaczego wybrał Pan właśnie szybowanie?

Szybownictwo w porównaniu z lataniem na samolotach polega na wykorzystywaniu sił, które występują naturalnie w przyrodzie i unoszeniu się przez długie godziny za ich pomocą w atmosferze. Potrzebujemy silnika bądź samolotu holującego tylko po to, by wznieść się na niewielką wysokość, by złapać kontakt z termiką. Latamy trochę jak ptaki, bociany i orły, które w ten sam sposób przemierzają setki kilometrów. To bardzo interesujące przeżycie, jak możemy się z nimi spotkać setki metrów nad ziemią. Wybrałem szybowce, gdyż są one dużo ciekawsze. Każdy lot przysparza nowych wrażeń i każdy jest wyjątkowy, dzięki czemu pamięta się go przez długi czas. Szybownictwo w dużym stopniu polega na ocenie warunków meteorologicznych, obserwacji nieba i chmur, które zmieniają się z sekundy na sekundę i potrafią być fascynujące. Samoloty są dużo mniej ciekawe i latanie na nich polega na wykorzystaniu silnika do przenoszenia się z punktu do punktu ze stałą prędkością. Mam wielu kolegów pracujących na stałe w liniach lotniczych i oni również myślą tak jak ja.

Na czym polega ściganie się szybowcami?

Zawody szybowcowe polegają na jak najlepszym wykorzystaniu występujących licznie w atmosferze prądów wznoszących. Spędzamy w powietrzu wiele godzin i pokonujemy setki kilometrów podczas jednego lotu, wszystko dzięki siłom natury. Trasy na zawodach wyznaczane są pomiędzy punktami zwrotnymi, które wyznaczone są przed startem i które w odpowiedniej kolejności musimy oblecieć. Każdy ma takie same szanse, natomiast każdy może polecieć swoją drogą. Ciekawym jest, że po kilku godzinach konkurencji różnice na mecie są często sekundowe. I to jest piękne w tym sporcie.

Kiedy zajął się Pan szybowaniem na poważnie? Jak wspomina Pan te początki?

Szkolenie podstawowe rozpocząłem w 1997 roku, ale szybowanie na poważnie właściwie zaczęło się trzy lata później na moich pierwszych zawodach w Ostrowie Wielkopolskim. Wtedy poczułem, jak ciekawe może być ściganie się w szybowcu z innymi pilotami i pokonywanie własnych słabości. Początki były trudne, gdyż nie miałem żadnego przygotowania do latania zawodniczego i często przez to płaciłem frycowe. Zdarzało się również, że gubiłem się w powietrzu, latając tylko na mapę i nie wiedziałem przez pewien czas, gdzie jestem. Na szczęście były to nieliczne przypadki. Stale podnosiłem sobie poprzeczkę i zacząłem latać w silnie obsadzonych zawodach, gdzie mogłem podpatrywać naszych mistrzów. Dzięki temu dosyć szybko się uczyłem i zacząłem osiągać dobre wyniki, co zauważył trener Kadry. Powołał mnie po raz pierwszy w 2006 roku do Szybowcowej Kadry Narodowej i reprezentacji na Mistrzostwa Świata. I nie pomylił się.

Czy były takie momenty, gdy chciał Pan zrezygnować z szybowania? Dlaczego? I co ostatecznie zmotywowało Pana do dalszego działania?

Nigdy tego nie rozważałem. Nawet w najtrudniejszych momentach mojej kariery sportowej starałem się wierzyć, że może być lepiej. Przypominałem sobie najlepsze momenty spędzone w powietrzu, dobre loty lub zawody i to motywowało mnie zawsze do dalszej, jeszcze cięższej pracy. Wiedziałem, że stać mnie na wiele. Wiadomo, że w każdej chwili może nadejść gorszy dzień, słabsza forma, ale mnie jako zawodnikowi nie wolno się poddawać.

Jakby podsumował Pan poprzedni sezon?

Mam nadzieję, że był przełomowy. Zanim się rozpoczął zdecydowałem zmienić klasę z 18-metrowej na Otwartą. Było w tym trochę ryzyka, gdyż w tej grupie szybowców zaszły ostatnio największe zmiany. Pojawiło się kilka nowych konstrukcji, z których jedną wybrałem i to był strzał w dziesiątkę. Jako ciekawostkę powiem, że szybowiec ten ma silnik odrzutowy, który pozwala przy kończącej się pogodzie dolecieć do lotniska. Przełomowość tego sezonu polega też na tym, że wygrałem po raz pierwszy zawody międzynarodowe najwyższej rangi, czyli Mistrzostwa Europy. W poprzednich latach, na zawodach tej rangi, zdobywałem srebrne i brązowe medale.

Jakie wyzwania czekają na Pana w tym sezonie?

Wyzwania? Będzie ich sporo. Przede wszystkim spore przedsięwzięcie organizacyjno-finansowe, jakim będzie wyjazd na Mistrzostwa Świata do Australii. Latać tam będę ponownie z Adamem w klasie Otwartej. Największym naszym rywalem będzie Niemiec Michael Sommer, wielokrotny Mistrz Świata i obrońca tytułu. Chciałbym go pokonać. Pół roku wcześniej planuję również start w Mistrzostwach Świata, tym razem w klasie Dwumiejscowej 20-metrowej w jednym szybowcu z Christophem Matkowskim. Jest to również mój debiut w tej klasie i mam nadzieję, że będzie udany. Chciałbym zostać w tym sezonie Mistrzem Świata. Mam dwie próby i mam nadzieję, że chociaż raz tego dokonam. Chciałem przy tej okazji podziękować moim sponsorom, bez których mój udział w zawodach byłby niemożliwy. Na ten sezon w dalszym ciągu poszukuję jeszcze firm chętnych do współpracy.

Jaki jest Łukasz Wójcik prywatnie? Czym się jeszcze interesuje?

Na co dzień pracuję w rodzinnej firmie reklamowej WW Reklama, a w wolnych chwilach staram się spędzać aktywnie czas. Chodzę na basen, wędkuję, a zimą jeżdżę na nartach. Staram się jednak spędzać dużo czasu z rodziną. Mam wspaniałą żonę, cudownego 2-letniego synka oraz psa rasy Golden Retriever, z którymi razem jeździmy na zawody. Moi najbliżsi bardzo mnie wspierają i kibicują mi.

Czy zaszczepia Pan swoją pasję w synku? Będziecie razem szybować?

W naszym domu jest mnóstwo rzeczy związanych z lotnictwem i temat ten przewija się na każdym kroku. Nie zamierzam jednak robić niczego na siłę. Jeżeli Mikołaj będzie chciał w przyszłości polatać z tatą, zrobię to z przyjemnością. Jeżeli nie, nie będę z tego powodu płakał.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo