Gwoli przypomnienia, w drugiej połowie kwietnia do wszystkich samorządów trafiło pismo o udostępnienie danych Poczcie Polskiej. Wszystko po to, by przeprowadzić wybory korespondencyjne na Prezydenta RP. Większość gmin odmówiła przekazania informacji, były jednak też takie, które nie stawiały oporu. Taką decyzję w naszym regionie podjęli włodarze gmin: Kutno, Krośniewice, Nowe Ostrowy, Świnice Warckie oraz Witonia.
Dwa tygodnie temu wójt tej ostatniej, Mirosław Włodarczyk, udzielił nam telefonicznego wywiadu, przyznając otwarcie, że nie zamierza bić się w pierś (pisaliśmy o tym TUTAJ). Jego zdaniem, zawarte przez nas w artykule informacje nie wyczerpują jednak powyższego tematu i są wyrwane z kontekstu. Dlatego też publikujemy szerszy obraz sprawy.
Dlaczego Mirosław Włodarczyk zdecydował się, pomimo wszystko, udostępnić dane Poczcie Polskiej?
- Taką decyzję podjąłem samowładnie, bez niczyich nacisków. Nie stać nas na takich prawników, jak mają duże samorządy, a szczególnie tych z Warszawy, gdzie opinie prawne kosztują miliony złotych. Oni się mogą procesować, ja tego nie chcę. Jestem Polakiem, pobieram pensję w złotówkach, pracuję dla swoich wyborców, swojej gminy i również dla swojego kraju - mówi Mirosław Włodarczyk.
Sam wójt uważa, że wybory powinny odbyć się 10 maja. Włodarz nie szczędzi ironii, odnosząc się do rozmowy telefonicznej, którą przeprowadził niedawno z dziennikarką jednych z ogólnopolskich mediów. Ta sugerować miała lincz na wszystkich włodarzach, którzy zdecydowali się przekazać Poczcie Polskiej dane wyborców.
- To media podgrzewają, że tych wójtów trzeba zastraszyć, żeby się bali wszystkiego. Ja mam się nie bać, tylko pracować zgodnie z prawem. A to prawo ustalają posłowie i senatorowie. Jeśli popełniłem przestępstwo udostępniając dane, to poniosę tego konsekwencje - mówi wójt.
Nie sposób pominąć wątek Sieci Obywatelskiej - Watchdog Polska, która - jak sama mówi - stoi na straży pamięci o Art. 7 Konstytucji RP. Sieć prowadzi listę gmin, które przekazały dane wyborców, co więcej - jej działacze podają włodarzy do prokuratury. Na ich celowniku znalazł się m.in. właśnie wójt Witoni. Jak odnosi się do ich działań?
- W latach minionych pojawiały się informacje "uprzejmie donoszę" do różnych instytucji, ja już te czasy przeżyłem. A i historia nasza zna takie przypadki, kiedy okupant wymyślił donosicielstwo, stworzył listę folksdojczy, gdzie pewne osoby, Polacy również, te listy podpisali i uprzejmie donosili. Stowarzyszenie, które to uprzejmie donosi, że wójtowie, prezydenci, burmistrzowie złamali konstytucję, niech donoszą. Nie mnie oceniać jako wójtowi, czy złamałem prawo. To ocenia sąd - podkreśla włodarz.
Mirosław Włodarczyk zapewnia, że sami mieszkańcy nie mieli do niego pretensji o udostępnienie ich danych.
- Nikt nie protestował, nie mieliśmy żadnego ani ustnego, ani telefonicznego apelu, żeby danych nie przekazywać - kończy wójt gminy Witonia.
Dodajmy, że zamrożenie terminów przekazania danych doprowadziło do sytuacji, w której instytucje rozpoznawały sprawy dowolnie. Niektóre urzędy udzielały odpowiedzi na wnioski bez większych zmian, inne pouczały o wstrzymaniu biegu terminu na czas epidemii, pozostałe najzwyczajniej milczały. Podobnie było z organami odwoławczymi. Niektóre rozpoznawały odwołania od decyzji o odmowie udostępnienia informacji publicznej, inne zaś jedynie uprzedzały, że sprawą zajmą się dopiero po ustaniu stanu epidemii. Działalność sądów administracyjnych również uległa znaczącemu ograniczeniu. Część sądów informowała skarżących o obowiązujących przepisach specustawy, część zaś obok takich informacji mimo wszystko wysyłała pisma sądowe.