Te osoby mogą inspirować
W Kutnie i najbliższych okolicach mamy naprawdę sporo osób, które bezinteresownie angażują się w różne szlachetne działania. W tym tekście skupię się na tych z którymi bezpośredni kontakt miałem w ostatnim czasie, ale to nie oznacza, że to wszyscy, którzy są warci docenienia.
Do Hospicjum będę miał sentyment chyba już zawsze. Ludzie stamtąd opiekowali się moim dziadkiem. Do ostatnich chwil przyjeżdżali do mojej mamy. Widziałem w nich wielkie poświęcenie.
Do niedawna tylko raz miałem okazję porozmawiać z kimś z Hospicjum o kulisach ich działania. Co nieco opowiedziała mi o tym pani prezes. Ale największe wrażenie zrobiła na mnie rozmowa z Zosią Pasikowską (TUTAJ).
Dlaczego? Bo to osoba młoda. A w tych czasach młodych ludzi przerasta przywitanie się z sąsiadem, bo wklejeni w smartfona nawet go nie zauważą. A co dopiero robić coś dla innych i nie oczekiwać niczego w zamian?
A Zosia taka nie jest. Przyjeżdża do Hospicjum. Nie sama, bierze psiaka i prowadzi tam dogoterapię. Z tego co mówiła i po tym co widzę na facebooku Hospicjum, Zosia w ten sposób sprawia wielką radość pacjentom i personelowi. A pamiętajmy, że ci pacjenci tak naprawdę usłyszeli już wyrok. A ten personel jest świadkiem wykonywania tego wyroku. Często dla psychiki to ogromne obciążenie.
Hospicjum zapewnia pomoc psychologiczną i bardzo dobrze. Ale równie dobre jest to, że Hospicjum wpuszcza do siebie Zosię w towarzystwie przykładowo Mimi – psa dużego, ładnego, łagodnego, futrzastego. Przebywanie w towarzystwie takiego zwierzęcia zawsze sprawi, że się uśmiechniesz. Wiem to po sobie, bo rozmawiając z Zosią – a ta rozmowa nie była krótka – nie mogłem przestać głaskać Mimi.
Zosia tym co robi przynosi ludziom ulgę i pozwala chociaż na chwilę zapomnieć o problemach. To bardzo dużo, ale oprócz tego działa też w OSP, czy w WOŚP.
Przejdźmy więc do Orkiestry. Można mieć o WOŚP różne zdanie. Sam z dystansem podchodzę do działalności pana Owsiaka, ale nie chcę zagłębiać się w szczegóły. Nie temu służy ten tekst.
To nie znaczy, że wolontariuszom WOŚP nie należy się szacunek. Jak najbardziej trzeba ich docenić. Oni też bezinteresownie chcą pomagać.
Nawet jak można mieć wątpliwości, czy WOŚP działa stuprocentowo dobrze, to wolontariuszom nie można odmówić, że po prostu są bohaterami.
Bądźcie jak oni
I jedną z tych osób jest szefowa sztabu z Kutna, Iza Filipowicz-Stępniak. Determinacja i pasja to dwa słowa, które chyba najlepiej do niej pasują. Trzeba przyznać, że finały WOŚP w Kutnie mają dość szeroki i różnorodny program. W okresie zimowym weekend w którym jest WOŚP jest jednym z tych, w których w naszym mieście dzieje się bardzo dużo.
Pamiętam, że na którymś z finałów widziałem, że Iza już późnym wieczorem, pod sam koniec, była mocno zmęczona, ale ciągle wszędzie było jej pełno.
Zapracowana była wtedy strasznie, ale musiałem do niej podejść i powiedzieć „Iza, potrzebuję twoją wypowiedź, znajdziesz chwilę?”. I nie było problemu, poświęciła mi te pięć minut, chociaż przecież mogła powiedzieć „Nie, mam ważniejsze rzeczy”. Ale Iza chyba wie, że kontakt z mediami to dość ważny element finału WOŚP. I tą świadomość trzeba docenić. To jeden z dowodów na to, że Iza to dobra szefowa.
Bo nawet nie zdajecie sobie sprawy, ile fajnych artykułów mogłoby powstać gdyby nie to, że niektórzy mediów albo się boją (nie rozumiem dlaczego), albo ich nie szanują (po części rozumiem, ale nie można wszystkich wrzucać do jednego worka), albo nie umieją z mediami rozmawiać (rozumiem – może być stres, ale pełniąc jakąś funkcję musisz go zwalczyć).
Przejdźmy dalej. Pod Żychlinem mieszka Artur Paul, który prowadzi stowarzyszenie „Pomagam Bocianom”. Rozmawiając z nim od razu jesteś w szoku, jaką ma wiedzę, jakie zna ciekawostki i niuanse.
Artur pomaga nie tylko bocianom. Nie raz publikował wpisy o innych zwierzętach.
Była sytuacja, że wylądował mi na podwórku łabędź. Dziwna i problematyczna sprawa, bo średnio miał ochotę poszukać sobie lepszego miejsca. Był przestraszony, więc wiedziałem, że podchodzenie do niego może skończyć się słabo (tłumacz później znajomym, że nie wdałeś się w szarpaninię na mieście, tylko pobił cię ptak…), a mieszkam obok ruchliwej drogi. Gdyby ten łabędź znalazł się komuś przed maską to efekt mógłby być średni.
Pierwszą osobą do której zadzwoniłem był właśnie Artur i nie zawiodłem się, bo dokładnie wyjaśnił, co powinienem zrobić. TUTAJ zresztą o tym pisałem.
Artur swoją wiedzę świetnie wykorzystuje. Wie, kiedy musi interweniować, bo zwierzę nie przeżyje, a kiedy dać zwierzęciu spokój, chociaż inni na siłę chcieliby pomagać, ale tą pomocą tylko by zaszkodzili. Tak jest np. w przypadku bocianów zostających na zimę w Polsce. Naprawdę, najczęściej one sobie radzą.
W setkach można liczyć zwierzęta, które żyją dzięki Arturowi.
To trzy przykłady, ale takich osób jest cała masa. Jest Paulina i inni wolontariusze z Czterech Łap, kolejna Paulina, tym razem z Kociej Ostoi, albo weterynarz pani Marta Domalewska. Mamy panią Bożenę Gajewską, popularyzatorkę kutnowskiego regionalizmu. Mamy ludzi organizujących Szlachetną Paczkę, czy różne sportowe wydarzenia, jak np. Parkrun, albo Marka Kurnatowskiego i Agnieszkę Bregier, którzy robią koncerty charytatywne.
Bądźmy jak ci ludzie. Nie mówię, że od razu mamy na całego angażować się w wolontariat, chociaż jak ktoś chce i może to śmiało. Ale po prostu bądźmy dobrzy.
Nawet małe gesty względem siebie to już coś. Zobaczcie, co się dzieje dookoła. Świat dziczeje i wariuje. Ludzie nie potrafią wytrzymać bez sporów i kłótni. Ludzie wyzbywają się wartości.
Dlatego bądźmy po prostu dobrzy, a świat będzie lepszy. I we wszystko co robimy stuprocentowo się angażujmy. Tak jak ci o których przeczytaliście powyżej.
Tomek Zagórowski
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.