Weganie przyjechali do Kutna chcąc być przy zwierzętach jadących na ubój. Nie udało im się to, a o powodach takiego obrotu spraw pisaliśmy W TYM MIEJSCU.
Krótkie czuwanie pod zakładem jednak się odbyło, a przy tej okazji porozmawialiśmy z jednym z uczestników wydarzenia. Chciał zachować anonimowość.
Co dają protesty i czuwania? Czy weganie narzucają innym swoje przekonania? Czy jeszcze przyjadą do Kutna? Odpowiedzi poniżej.
- Który to wasz protest w tym miejscu?
Nie liczyliśmy tego dokładnie, to 4 albo 5 raz.
- Te protesty coś dają? Firma działa prężnie, transporty ciągle przyjeżdżają.
Dają czy nie dają? Można spekulować. Nie jesteśmy tu po to, żeby zamknąć ten zakład, czy uwolnić te zwierzęta. Jesteśmy tu po to, żeby dać tym zwierzętom trochę czułości, której nigdy nie zaznały. Nie ukrywajmy, że one na fermach cierpią. Boją się człowieka. Chcemy dać im chociaż małą ulgę. Przy okazji chcemy zwrócić uwagę społeczeństwa na to, że te zwierzęta są jak nasze domowe pupile. Tak samo przeżywają emocje, nie różnią się tutaj od psów, czy kotów.
- Często pojawiają się zarzuty – zwłaszcza w mediach społecznościowych – że próbujecie narzucić innym swój styl życia. Jak to jest? Narzucacie czy nie?
Nie chcę odpowiadać za nie wiadomo jaką ilość osób, ale trzeba by zapytać, co kto komu narzuca. Jesteśmy uczeni jedzenia szyneczki, wypicia szklanki mleka, a kiedy chce się zrobić inaczej, zwrócić uwagę na zwierzęta, to spotyka się z agresją, wyśmiewaniem. Polemizowałbym z tezą, że cokolwiek komuś narzucamy. Każdy sam podejmuje decyzje o tym, co robi. Chcemy pokazać, że to nie tak, że zwierzęta tutaj są szczęśliwe, wesołe, przyjeżdżają tu z własnej woli, a potem wyjeżdżają pocięte na milion kawałków.
- Więc jaki jest cel tych akcji? Skoro nie zamykanie zakładu, nie namawianie innych…
- No właśnie. Mówicie o współczuciu, ale tak naprawdę żeby te zwierzęta były „zadowolone” to tego zakładu nie powinno tu być.
No tak. Prawda jest taka, że jeśli wciąż będzie rosło zapotrzebowanie na żywność pochodzenia zwierzęcego to wciąż to wszystko będzie trwało. Jesteśmy tu po to, żeby pokazać w gronie swoich znajomych i jakiejś części świata, że te zwierzęta tu są i co się z nimi dzieje. Producenci mięsa czy nabiału celowo nie pokazują jak one żyją
- Będziecie tu wracać? Do skutku?
Będziemy się starali
- Wiele takich zakładów odwiedzacie?
Prawda jest taka, że to jeden z największych zakładów w Europie. Logistycznie to jest dla nas łatwe, żeby ogarnąć czuwania w Kutnie. Tutaj jest szansa te zwierzęta zobaczyć. Nie spotykamy się z problemami ze strony kierowców, nie jesteśmy tu po to, żeby stwarzać kłopoty. Ale są plany, by organizować te akcje w innych miejscach.
- Na koniec - skąd są ci ludzie, którzy tu dziś czuwają?
Z całej Polski. Gdańsk, Wrocław, Poznań, Warszawa. Są ludzie ze Śląska. Zawsze przyjeżdżali ludzie z całej Polski i myślę, że tak zostanie. Nie ma jakiejś lokalnej grupy, na każdym wydarzeniu pojawiają się nowe osoby.
Rozmawiali Tomasz Zagórowski (KCI) i Piotr Krysztofiak (Radio Łódź)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.